Wszystko co dobre, szybko się kończy. Tak jest i tym razem. Po ostatniej, porannej pobudce, udajemy się na śniadanie. Kończąc posiłek, już nie mogę się doczekać wieczornej, niedzielnej kolacji i poniedziałkowego obiadu – już w Polsce.
Nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko sprawdzić, czy wszystko spakowaliśmy i czy nasze piękne okazy są odpowiednio zabezpieczone. Łagodnie mówiąc, nasze plecaki ważą trochę więcej niż podczas podróży z Polski. Będziemy musieli się jeszcze pomęczyć, dźwigając je po drodze, ale czego się nie robi dla ametystów i innych precjozów, które z sobą wieziemy :). Tuż przed wyjazdem urządzamy sobie sesję fotograficzną naszego akademika, aby było co wspominać.
Około godziny 11 wyjeżdżamy na stację kolejową w Apatytach. Po dotarciu na miejsce żegnamy się z naszym ulubionym kierowcą, którego będziemy bardzo miło wspominać. Był po prostu niezniszczalny, podobnie jak nasz wehikuł :D. Czytaj dalej