Do tej pory moje wyjazdy na Ukrainę ograniczały się do odkrywania uroków Lwowa. Nie zapuszczałem się w pozostałe części kraju, choć bardzo mnie kusiło. W końcu założenie trzeba było zrealizować. Postanowiłem, że wybiorę się na objazd po zachodniej części Ukrainy z bazą wypadową we Lwowie.
Przy takiej koncepcji można pokusić się o zwiedzanie tylko najbliższych rejonów w ścisłym sąsiedztwie miasta, co nie oznacza, że wybór nie jest ciężki. Wręcz przeciwnie. Kresy obfitują w zabytki, a pozostałości polskości są w wielu miejscach widoczne do dziś. Po długich rozważaniach zdecydowałem: oprócz Lwowa odwiedzę Żółkiew, Krechów, Truskawiec i Drohobycz. Byłem ciekaw, jak bardzo prowincja obecnej Ukrainy różni się od wielkiego Lwowa.
Nie ukrywam, że dodatkowym motywem odwiedzin Kresów była chęć spędzenia czasu w miejscach, które przed II wojną światową należały do Polski i w których w latach 1939 – 1947 rozgrywał się dramat dziesiątek, a nawet setek tysięcy ludzi, żyjących w ciągłym stresie przed grasującymi w okolicach bandami UPA. To własnie historia ciągnie mnie na Kresy. Historia trudna i bolesna, ale taka, o której nie można zapomnieć i której nie można fałszować, co zdarza się niestety nawet wysoko postawionym urzędnikom państwowym w naszym kraju.
Podczas wspomnień z mojego ostatniego pobytu postaram się pokazać swoje subiektywne, choć nie tendencyjne odczucia odnośnie Ukraińców i wszystkiego, co udało mi się dostrzec na miejscu. Potrafię patrzeć trzeźwo na obecną sytuację u naszych wschodnich sąsiadów i postaram się Wam ją przedstawić. Zapraszam na Kresy! Czytaj dalej →