Budzę się około 6 rano w białoruskich Baranowiczach. Za oknami lasy, pola, lasy… Jemy śniadanie, oglądamy monotonny krajobraz, nalewamy wrzątku. Do Brześcia pozostało około 200 km, ale docieramy do niego już po godzinie 8! Żeby polskie pociągi mknęły tak szybko…
To, co zwraca moją uwagę w Brześciu, to piękny budynek dworca kolejowego. Może i na Białorusi jest bieda, ale dworce kolejowe to coś, czym Białoruś i inne, byłe republiki ZSRR za naszą wschodnią granicą mogą się poszczycić. A zresztą… co ja będę opowiadał. Zdjęcie poniżej mówi samo za siebie. Uwierzcie mi, że dworzec od wewnątrz sprawia równie dobre, a nawet jeszcze lepsze wrażenie. Można by rzec: Europa! I wcale nie ma w tym odrobiny przesady.